Salon 5 (ul. Avijaticarski Trg 5, strona www)
Najlepiej oceniana restauracja w Belgradzie według TripAdvisor. Skuszeni fantastycznymi opiniami i ładnymi zdjęciami jedzenia, po obejrzeniu których za każdym razem czuliśmy się głodni, postanowiliśmy wybrać się tam na urodzinowy obiad. Wiadomo, miało być dobrze i bardziej uroczyście niż zazwyczaj. Sama restauracja pozycjonuje się jako miejsce eleganckie, fine dining nawet (według nas to przesada, bo wcale takie fine dining to nie jest), na co wskazuje również dopisek pod nazwą restauracji – personal dining.
Radzilibyśmy serdecznie wcześniejsze zarezerwowanie stolika, sama restauracja jest mała i mówiąc szczerze nie jesteśmy pewni czy można sobie ot tak wejść z ulicy. Szczególnie, że Salon 5 mieści się w prywatnym mieszkaniu w starej kamienicy w bliskich okolicach Zemunu. O zarezerwowanej porze stawiasz się pod bramą, naciskasz przycisk domofonu i wchodzisz po schodach w poszukiwaniu właściwego numeru mieszkania. Drzwi już są otwarte, a w przedpokoju czeka na Ciebie kelner, który zdejmuje nakrycie i wiesza w szafie. Następnie przechodzi się do salonu, gdzie czekamy na przygotowanie naszego stolika. Możemy zamówić sobie już wówczas aperitif. Niestety nie mają karty drinków, trzeba więc zdać się na kelnera. Siedzimy w ładnym, stylowym pomieszczeniu, żywcem przeniesionym z Mad Man‚a popijając drinki. Po niedługiej chwili kelner przychodzi z wiadomością, że nasz stolik jest gotowy i kiedy tylko mamy ochotę, możemy się tam przenieść.
Kuchnia w Salonie 5 to głownie dania włoskie/międzynarodowe. Nie uświadczymy tam pljeskavicy i sałatki szopskiej, natomiast w karcie znajdziemy kilka pozycji przystawek mniejszych i większych oraz kilka dań głównych. Na początek postanowiliśmy zamówić Pate Salon 5. Na stół wjechał talerz z 3 lub 4 kromeczkami domowego chleba z grubą warstwą pysznego pasztetu – bardzo dobre, choć porcja typowo przystawkowa. Następnie postanowiliśmy spróbować większych przystawek, które dla nas często robią za danie główne, czyli Tagiatelle al Ragu dla Piotrka, a dla mnie Ravioli z ricottą i szpinakiem oraz sałatka jako dodatek (wiadomo – węglowodany tylko z warzywami). Przyznać trzeba, że po otrzymaniu porcji byliśmy rozczarowani, że takie malutkie! Okazało się jednak, że po zjedzeniu wszystkiego wcale nie byliśmy głodni. Szczególnie ze na koszt firmy otrzymaliśmy przewspaniały deser – mus czekoladowy, który był tak bardzo gesty i czekoladowy, że po jego zjedzeniu dosłownie się odtoczyliśmy od stołu.
Podsumowując jedzenie w Salonie 5 jest smaczne, czuć w nim świeże składniki najwyższej jakości. Porcje mogły być większe, ale miniaturek również tutaj nie dostajemy, a to co my zamówiliśmy było po prostu bardzo dobre i dla nas wystarczające. Warto się wybrać, szczególnie jeśli szukacie czegoś bardziej wyrafinowanego i chcecie doświadczyć tzw. personal dining w restauracji urządzonej po prostu w mieszkaniu.
Radost Fina Kuhinjica (ul. Pariska 3, strona www)
Jedna z nielicznych wegetariańskich knajp w miejscu, gdzie znalezienie dobrego mięcha jest najprostszą rzeczą na świecie. Kiedy jednak bokiem zaczną wychodzić wam pljeskavice czy cevapcici, a nadmiar innych mięsnych i smażonych potraw przyprawi Was o ból brzucha, to skierujcie swoje kroki w okolice Kalemegdanu i znajdźcie Radost Fina Kuhinjicy. Wcześniej jednak dokładnie sprawdźcie na mapie, gdzie znajduje się numer 3 przy ulicy Paryskiej, a następnie silnie wytężcie wzrok i uruchomcie wewnętrzny zmysł nawigacji – nie pokierują Wami bowiem żadne szyldy czy wskazówki. Rozglądajcie się za małym, białym, parterowym domkiem, a następnie zaglądajcie przez okna do środka. Może uda Wam się zaobserwować wiszące z sufitu patelnie i doniczki z ziołami. Jeśli jesteście na tym etapie, to brawo! Już prawie Wam się udało. Wejdźcie przez pierwsze drzwi zaraz obok przystrojonych okien, a następnie śmiało otwórzcie kolejne, na której również nie dostrzeżecie żadnej kartki informującej, że to właśnie tutaj zjecie najlepsze wege potrawy w całym Belgradzie. Zasiądźcie przy jednym z nielicznych stolików i poczekajcie na hipsterskiego kelnera (z brodą drwala, a jak!), który wyrecytuje z pamięci menu dnia. Dajcie się skusić na wegetariańskie burgery z buraka, pasty z ciecierzycy i bakłażana, rozgrzewająca zupę miso i torfu w najróżniejszych odsłonach. Do tego koniecznie wypijcie piwo z małego, serbskiego browaru Kabinet lub pójdźcie na całość i zamówicie jedno z genialnych win serbskich z samej Fruskiej Gory. Polecamy!
Jazz Bašta (Karadjordjeva 43, strona www)
Kolejne miejsce, które nie jest najprostsze do znalezienia, ale wystrój wnętrza i atmosfera miejsca z pewnością to wynagrodzą. Tuż obok Mostu Brankov, przy najmodniejszej dzielnicy Belgradu – Savamala, ulokował się skromny lokal, mieszący się w miejscu wyglądającym jak baszta właśnie. Wieczorem, wśród tłumu kolorowych ludzi słuchających muzyki na żywo, możecie spróbować serbskich win i nielicznych przekąsek, idealnych na celebracje wieczoru (nie nastawiajcie się na wielkie ucztowanie). Latem działa niezwykle uroczy ogródek, co z pewnością pozwoli szybciej znaleźć Jazz Bašte.
TEL AVIV Hummus House (ul. Carice Milice 3, strona www)
Położony trochę z boku Starego Miasta ma swoich zagorzałych fanów, co można stwierdzić po długiej kolejce stojącej w oczekiwaniu na hummus i falafele, które zaspokoją nocna gastrofazę. Idealny dla tych wszystkich odwiedzających Belgrad, którzy nie chcą hamburgera z Mcdonalda, a żołądek zmęczony wieczornym imprezowaniem domaga się paliwa. Przy okazji można się pozbyć wyrzutów sumienia, bo przecież hummus jest zdrowy. Prawda?